Psychoterapia grupowo-analityczna

Psychoterapia grupowo-analityczna ma wielu rodziców. Myśl Freuda o dorastaniu w grupie rodzinnej oraz rozwijane przez jego kontynuatorów koncepcje relacji z obiektem – między innymi autorstwa Melanie KleinDonalda Winnicotta – to ważny początek refleksji o jednostce w kontekście bliskich związków z innymi osobami. W pierwszej połowie XX wieku także intensywny rozwój nauk społecznych przyczynił się do przemian w myśleniu o człowieku i jego osobowości. Zauważono, że jednostka rozwija się od samych narodzin w relacjach z innymi, a poszczególne etapy rozwoju pokonuje, przynależąc do rozmaitych grup – rodzinnych, rówieśniczych, zawodowych czy związanych ze statusem społecznym.

W okresie II wojny światowej i tuż po jej zakończeniu leczenie grupowo-psychoanalityczne rozwinęli niemal jednocześnie, choć w dużej mierze niezależnie od siebie dwaj brytyjscy lekarze i psychoanalitycy Wilfred Bion (w klinice Tavistock w Londynie) oraz S.H. Foulkes (w szpitalu wojskowym w Northfield). Psychoterapia grupowa okazała się wówczas z jednej strony potrzebą chwili – bo ze względu na przeżycia wojenne pacjentów psychiatrycznych przybywało i specjaliści nie byli w stanie pomóc wszystkim, prowadząc indywidualną terapię. Z drugiej strony sama myśl psychoanalityczna ewoluowała w stronę pracy grupowej jako naturalnej dla leczenia problemów emocjonalnych jednostek. W końcu to relacje, w jakich żyjemy i jakie tworzymy, stanowią źródło zarówno naszego cierpienia, jak i upragnionego ratunku. Bez relacji z innymi, bez więzi i bliskości – nie istniejemy.

Na czym polega psychoterapia grupowa, którą proponujemy pacjentom dzisiaj? 

  • terapia odbywa się najczęściej w małych grupach liczących do 8 uczestników
  • grupy prowadzone są przez jednego lub dwóch terapeutów, a spotkania w warunkach ambulatoryjnych odbywają się najczęściej raz w tygodniu po 90 minut
  • praca terapeutyczna polega na swobodnie toczącej się rozmowie między uczestnikami
  • terapeuci pomagają grupie rozumieć wspólne, także nieświadome wątki, o których rozmawiają uczestnicy, tak aby oprócz indywidualnych problemów poszczególnych osób można było zastanawiać się nad wspólnymi przeżyciami towarzyszącymi grupie.

Korzyści z psychoterapii grupowo-analitycznej:

  • uczestnicy grupy spotykają się z innymi osobami również przeżywającymi trudności emocjonalne i często doświadczającymi podobnych sytuacji i zdarzeń – mogą dzięki temu poczuć się lepiej rozumiani i mniej osamotnieni; inni uczestnicy grupy napawają ich też większą nadzieją na poprawę samopoczucia
  • w takich warunkach bardziej efektywne staje się badanie emocji, sposobów ich wyrażania, a także powiązanie uczuć, doznań cielesnych, myśli i zachowania (np. mogę z pomocą grupy zauważyć zależność, że jeśli ktoś mnie czymś urazi, natychmiast się złoszczę i wycofuję z kontaktu, bo uznaję, że ta osoba mnie nie lubi i odrzuca – a taki schemat postępowania może być przyczyną mojego osamotnienia)
  • badaniu „tu i teraz” mogą podlegać sposoby tworzenia relacji między uczestnikami grupy; np. osoby na co dzień nieśmiałe, wycofujące się z relacji mogą sprawdzić, czego się obawiają i co się wydarzy, jeśli spróbują bardziej otworzyć się na kontakt z innymi – grupa będzie przyjaznym miejscem do eksplorowania takich nowych sposobów bycia z innymi
  • cała grupa podejmuje rolę terapeutyczną wobec poszczególnych osób, ponieważ uczestnicy odnoszą się wzajemnie do swoich przeżyć, pomagają innym uczestnikom lepiej zrozumieć swoje doświadczenia, poszerzając perspektywę i dodając swoje spostrzeżenia (w ten sposób łączy się wymiar „tu i teraz” z „tam i wtedy”)
  • udział całej grupy w pracy terapeutycznej pozwala uczestnikom szybciej osiągnąć wgląd (a to jest celem psychoterapii w podejściu psychodynamicznym w ogóle – nie tylko usuwanie objawów, ale rozumienie ich przyczyn i mechanizmów je podtrzymujących)
  • dlatego psychoterapia grupowo-analityczna uważana jest za bardziej intensywną, może przynieść szybsze i głębsze efekty w zakresie poprawy objawów lękowo-depresyjnych oraz związanych z bliskimi relacjami
  • uczestnicy grupy zbierają doświadczenia z różnych etapów pracy grupowej, np. przyglądają się przeżyciom związanym z poznawaniem się, otwieraniem przed grupą, emocjom związanym z różnieniem się i konfliktami, a także z rozstawaniem się, co daje okazję do przepracowania różnych naturalnych, „życiowych” kłopotów, z którymi mierzymy się na co dzień.

Psychoterapia grupowa w takim kształcie może pomóc osobom zmagającym się z trudnościami emocjonalnymi oraz interpersonalnymi, czyli takimi, które uwidoczniają się w bliskich związkach z innymi. Szczególnie dużą korzyść mogą odnieść osoby, które chcą lepiej rozumieć swoje uczucia w kontakcie z innymi, wzmacniać poczucie własnej wartości, rozwijać umiejętności społeczne i tworzyć bardziej satysfakcjonujące związki.

————

Ilustracja: David Hockney, The Group X, 2014

Anoreksja i bulimia – jak bliscy mogą pomóc?

bulimia-pic1Zaburzenia odżywiania się to poważne zaburzenia emocjonalne, najczęściej o przewlekłym przebiegu, obciążone dużym ryzykiem śmierci – przede wszystkim z powodu wyniszczenia organizmu oraz dużego odsetka samobójstw.

Podłoże tych zaburzeń jest bio-psycho-społeczne, to znaczy z jednej strony związane z podatnością biologiczną, a z drugiej strony z czynnikami osobowościowymi i kulturowymi.

Głównym objawem anoreksji i bulimii jest specyficzny stosunek do jedzenia. Osoby chorujące miewają uporczywe myśli na temat jedzenia oraz konieczności uniknięcia przytycia. Głęboko uwewnętrzniają przekaz kulturowy dotyczący szczupłości i szybko tracą kontrolę nad aktywnościami związanymi z zapobieganiem przybieraniu na wadze, takimi jak prowokowanie wymiotów czy ćwiczenia fizyczne. Są to często osoby wrażliwe na krytykę, ale też przekonane o swojej racji; niezwykle utalentowane, osiągające sukcesy, ale jednocześnie z bardzo kruchą samooceną, niezadowolone z siebie. Dlatego kluczem do zdrowienia w przypadku zaburzeń jedzenia jest skupienie się na emocjach i bliskich relacjach, a niekoniecznie tylko na jedzeniu i masie ciała.

Jak osoby bliskie mogą wspierać proces zdrowienia?

Początek zaburzeń jedzenia często przypada na okres dojrzewania i wczesną dorosłość. Z tego względu wsparcie rodziny i bliskich osób oraz dobra współpraca rodzin ze specjalistami jest niezwykle ważna w powrocie do zdrowia.

Na podstawie własnych doświadczeń klinicznych, rozmów z pacjentkami i ich rodzinami, ale także historii spisanych przez rodziny, opracowałam najważniejsze wskazówki dla bliskich:

  1. Nie obwiniaj się, że Twoje dziecko (lub inna bliska osoba) zachorowało. Przyczyny zaburzeń jedzenia są złożone. Jednak na etapie leczenia wiele zależy od Ciebie. Swoim zaangażowaniem możesz bardzo pomóc!
  2. Staraj się słuchać uważnie, co mówi chorująca na anoreksję lub bulimię osoba. Jeśli mówi, że źle się czuje, zapytaj, czego od Ciebie potrzebuje? Jeśli mówi, że nienawidzi swojego ciała – zapewne tak właśnie jest. Szczera rozmowa o tym, jak się czuje, w której przyjmiesz słowa osoby chorej i nie odrzucisz ich jako nieadekwatnych, może pomóc w zapanowaniu nad trudnymi emocjami oraz zbliżyć Was do siebie. To wzmocni motywację dziecka (lub innej bliskiej osoby) do podjęcia leczenia i wprowadzania zmian.
  3. Twoje chorujące dziecko potrzebuje troskliwego rodzica, który jednocześnie będzie pewny swojej roli i zapewni mu bezpieczeństwo. Jeśli BMI dziecka spada znacznie poniżej normy – nie wahaj się i jeśli takie będą zalecenia lekarza – zawieź chorującą osobę do szpitala. Szpitalne procedury mogą wydawać się przerażające (np. karmienie przez sondę), ale zdarza się, że w sytuacji zagrożenia życia nie ma innego wyjścia.
  4. Zadbaj o relacje rodzinne. Zwróć uwagę na napięcia między rodzeństwem oraz w swoim małżeństwie. Może w rodzinie zdarzają się konflikty, które trudno rozwiązać? Może doświadczyliście trudnych sytuacji, takich jak żałoba, uzależnienie, depresja, przemoc, a teraz niełatwo o tym mówić? Zdrowienie w dużej mierze zależy od równowagi w całym systemie i otwartych rozmów na trudne tematy.
  5. Przygotuj się na długi proces terapeutyczny. Zaburzenia jedzenia najczęściej mają przewlekły przebieg, podobnie jak inne choroby cywilizacyjne. Często objawom dotyczącym jedzenia towarzyszą także zaburzenia osobowości i zaburzenia nastroju, takie jak depresja i dystymia. To niezwykle ważne, by osoba chorująca na anoreksję czy bulimię była pod opieką dobrego specjalisty psychiatry oraz doświadczonego psychoterapeuty. Bardzo pomocna może być też psychoterapia rodzinna, zwłaszcza w przypadku dzieci i młodzieży.
  6. Pomyśl o tym, czy czujesz się szczęśliwą i spełnioną osobą? A może też zmagasz się z problemami emocjonalnymi i czujesz się w tym osamotniona/osamotniony? Tak jak w samolocie: gdy brakuje tlenu, najpierw musisz sobie założyć maskę, a dopiero potem dziecku – podobnie, jeśli masz w rodzinie osobę z zaburzeniami emocjonalnymi, spróbuj zacząć od zapewnienia równowagi samemu, samej sobie. Poszukaj wsparcia, porozmawiaj z kimś. Powodzenia!

Artykuł powstał dla kampanii społecznej Jestem sobą, nie chorobą.

Bibliografia:

  • Brisman J (2013). Gdy pomoc boli. Rodzina i inne znaczące osoby w leczeniu zaburzeń odżywiania się. W: Maine M., McGilley BH, Bunnell DW. Leczenie zaburzeń odżywiania. Pomost między nauką a praktyką. Elsevier Urban & Partner, Wrocław, 363–376.
  • Józefik B (2008). Koncepcja przywiązania a zaburzenia odżywiania się. Teoria i empiria. Psychiatria Polska. 42 (2), 157–166.
  • Munn R, Smeltzer D i T, Westin K (2013). Najbardziej bolesne doświadczenia związane z przepaścią między nauką a kliniką. Leczenie zaburzeń odżywiania się w perspektywie rodziny. W: Maine M., McGilley BH, Bunnell DW. Leczenie zaburzeń odżywiania. Pomost między nauką a praktyką. Elsevier Urban & Partner, Wrocław, 377–395.

Jak działa psychoterapia?

Jak to się dzieje, że psychoterapia leczy? Specjalnie dla kampanii społecznej „Jestem sobą, nie chorobą” napisałam artykuł, w którym omawiam podstawowe czynniki leczące w psychoterapii:

Historia psychoterapii sięga końca XIX wieku. To wtedy wiedeński neurolog Zygmunt Freud odkrył, że rozmowy przynoszą pacjentom ulgę, prowadząc do zaniku objawów nerwicowych. Bertha Pappenheim – pacjentka współpracownika Freuda, Josepha Breuera, cierpiąca na bóle głowy, paraliże, zaniki czucia, zmienne stany emocjonalne, samookaleczenia – nazwała tę kurację „the talking cure”. Jej terapię obaj lekarze opisali w „Studiach nad histerią” opublikowanych w 1895 roku. Termin „psychoanaliza” po raz pierwszy pojawił się zaś w artykule Freuda rok później, w 1896 roku.

Po 120 latach rozwoju tej metody wiemy już całkiem sporo o tym, czy i dlaczego „terapia rozmową” rzeczywiście pomaga i leczy. Wiemy, że psychoterapia jest co najmniej równie skuteczna jak farmakoterapia, a często skuteczniejsza. Wiemy też, że w przypadku cięższych zaburzeń znacznie lepsze efekty przynosi łączenie psychoterapii z podawaniem leków. W metaanalizach (zbiorczych analizach wielu badań porównawczych) wykazano, że psychoterapia jest skuteczniejsza niż leki np. w przypadku nawracającej depresji, zaburzeń lękowych czy zaburzeń odżywiania.

W licznych badaniach dowiedziono też, że efekty psychoterapii utrzymują się dłużej oraz zapobiegają nawrotom lepiej niż leki. Biorąc pod uwagę liczne badania na temat efektów psychoterapii, w 2012 r. Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne ogłosiło „Rezolucję na temat uznania skuteczności psychoterapii”. Wiemy więc, że działa. Ale jak? Co takiego jest w samej psychoterapii, co okazuje się leczące?

Oto, w dużym skrócie, cztery najważniejsze czynniki leczące w psychoterapii, wyróżnione przez prof. Czabałę:

1. Związek terapeutyczny

Osoby, które przychodzą na terapię, często czują się skrzywdzone, osamotnione, niezrozumiane nawet przez najbliższych. Najczęściej nie miały dobrych doświadczeń w relacjach z innymi. Albo nie potrafiły czerpać z tych relacji czegoś dobrego dla siebie. Terapeuta okazuje się osobą, która akceptuje pacjenta i przyjmuje jego doświadczenia w takim kształcie, w jakim są przez niego przeżywane. Może to być pierwsza taka relacja z drugim człowiekiem w życiu pacjentów. Terapeuta okazuje się wrażliwy na problemy pacjenta, a jednocześnie pozostawia mu potrzebną do rozwoju autonomię. W ten sposób relacja terapeutyczna stanowi prototyp zdrowej, dojrzałej więzi. Związek terapeutyczny okazuje się fundamentem procesu leczenia.

2. „Naprawcze” doświadczenia emocjonalne

Pacjenci najczęściej przeżywają sporo frustracji, lęku czy beznadziei, ale trudno im odnaleźć przyczyny tych uczuć. W procesie terapii zaczynają dostrzegać związki między swoimi doświadczeniami życiowymi i przeżywanymi emocjami, co pozwala na ich bezpieczne odreagowanie. Wiele emocji pojawia się też „tu i teraz”, w reakcji na interwencje terapeuty. Dzięki przyjęciu tych uczuć przez terapeutę jako normalnych i zrozumiałych pacjent uwalnia się od nich. Na przykład dowiaduje się, że wyrażenie niezadowolenia nie musi od razu oznaczać odrzucenia czy gniewu ze strony drugiej osoby. Innym naprawczym doświadczeniem jest zobaczenie, że obie strony w relacji mogą czasem popełniać błędy, co nie narusza stabilności i trwałości więzi.

3. Nowe możliwości poznania siebie i otoczenia

W procesie psychoterapii we wszystkich nurtach niezwykle ważne jest osiąganie zmiany w zakresie wglądu w siebie, przekonań i schematów poznawczych rządzących życiem pacjenta. Na przykład osoba cierpiąca na depresję przeżywa siebie jako osobę niezdolną do bycia kochaną czy osiągania sukcesów. To, co okazuje się leczące w procesie psychoterapii w odniesieniu do sfery poznawczej, to poszerzanie perspektywy, nabywanie umiejętności spoglądania na siebie i otaczającą rzeczywistość z różnych punktów widzenia. To także rozpoznawanie swoich potrzeb, nadawanie im znaczenia i realistyczne sprawdzanie możliwości ich zaspokojenia.

4. Doświadczenie nowych sposobów zachowania

Ważnym czynnikiem leczącym w procesie psychoterapii okazuje się wypróbowywanie nowych sposobów zachowania. Na przykład mimo początkowego braku zaufania pacjent może z czasem eksperymentować i sprawdzać skuteczność nowych rodzajów zachowania w gabinecie. Także nauka otwartego wyrażania uczuć, takich jak smutek czy gniew, może się okazać łatwiejsza w relacji z terapeutą. Ważne jest także, że to, jak przebiega wprowadzanie zmian poza gabinetem, w tym reakcje osób z otoczenia pacjentów na zachodzące zmiany, pacjenci mogą szczegółowo omawiać w bezpiecznej przestrzeni gabinetu.

Bibliografia:

  1. American Psychological Association (2012). Resolution on the Recognition of Psychotherapy Effectiveness.
  2. Czabała JC (2013). Czynniki leczące w psychoterapii. Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa.
  3. Huhn M et al. (2014). Efficacy of pharmacotherapy and psychotherapy for adult psychiatric disorders: A systematic overview of meta-analyses. Journal of the American Medical Association Psychiatry. 71 (6): 706 – 715.
  4. Kalita L (2014). Skuteczność psychoterapii psychoanalitycznych. Biuletyn Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychoanalitycznej.

 

Artykuł na stronie kampanii „Jestem sobą, nie chorobą” można przeczytać tutaj.

Dobroczynna praca żałoby

dscf8917Żal po stracie bliskiej osoby wiąże się zazwyczaj z ogromnym cierpieniem psychicznym. Psychiatrzy i psychoterapeuci zwykli porównywać żałobę do depresji (czy melancholii – wedle nazewnictwa stosowanego jeszcze przez Zygmunta Freuda) i podkreślać cechy, które zbliżają stan po utracie do choroby: smutek, brak sił życiowych, wycofanie się z kontaktu ze światem zewnętrznym, subiektywnie przeżywane cierpienie. Osoba w żałobie traci na zdrowiu – zarówno fizycznym, jak i psychicznym, a jej funkcjonowanie społeczne pogarsza się (i coraz częściej osobom w żałobie proponowane są leki przeciwdepresyjne).

A jednak żałoba nie jest chorobą. Stanowi naturalną, przejściową reakcję na stratę i – co również podkreślają psycholodzy i psychoterapeuci – może, paradoksalnie, nieść za sobą dobroczynne konsekwencje. Konfrontacja ze stratą staje się… przebudzeniem, i jak pisze znany terapeuta interesujący się szczególnie tematyką egzystencji, Irvin Yalom – pozwala uważniej przyjrzeć się swojemu istnieniu. Żałoba po bliskich, pamięć o nich każą nam myśleć o własnym przemijaniu. Być może w ten sposób konfrontujemy się także z lękiem przed własną śmiercią? Z myślą o tym, jak przeżywam swoje życie? Czy żyję tak, jak pragnąłem/pragnęłam żyć? Czy tego właśnie chcę od życia?

Żałoba okazuje się dobroczynna również dlatego, że pomaga w zbliżeniu się do swojego wewnętrznego świata. Utrata wyzwala niekiedy bardzo intensywne emocje – przeżywając żałobę, doświadczamy smutku, lęku, poczucia osamotnienia i opuszczenia; ale także poczucia winy, rozpaczy, złości i gniewu. Bogactwo tych uczuć sprawia, że odrywamy się od bieżących spraw. Sięgamy głębiej. Żałoba wyzwala potrzebę zadośćuczynienia, przemożną chęć naprawiania relacji z innymi. I, paradoksalnie, inspiruje do myślenia o sensie życia. Może pomóc przewartościować nasze życie. Pchnąć je na inne tory, bliżej tego, czego naprawdę pragniemy.

„Im więcej pozostało nieprzeżytego życia, tym większy jest lęk przed śmiercią; im bardziej nie powiodło się człowiekowi przeżywanie pełni swojego życia, tym bardziej będzie bał się śmierci” (Irvin Yalom, Patrząc w słońce). To myśl o tym, że życie warto przeżyć zgodnie ze sobą, ze swoimi potrzebami i pragnieniami, a wówczas śmierć przyjdzie do nas w samą porę i nie będziemy się jej lękać.

Ilustracja: Lorna Simpson, „Photo Booth”, 2008 (fragment, fot. własna)

Czym jest stres mniejszościowy?

Jak często patrzymy na siebie oczami innych? W jakim stopniu oceniamy to, co mówimy, jak wyglądamy, co robimy i co posiadamy, przez pryzmat tego, co mogą powiedzieć o tym nasi bliscy, współpracownicy, szefowie, sąsiedzi? Jak często niepokoimy się, że nie pasujemy do norm i wartości wyznawanych przez nasze otoczenie? Jak często bycie innym niż reszta, przynależność do mniejszości (etnicznej, religijnej, seksualnej czy np. ze względu na niepełnosprawność) przysparza nam cierpienia i powoduje odrzucenie albo agresję otoczenia?

Zastanawiam się nad tym w kontekście mojej pracy terapeutycznej z osobami LGBTQ+ – lesbijkami, gejami, osobami biseksualnymi, transpłciowymi, queer…, czyli przynależącymi do nieheteronormatywnej mniejszości. Osoby te stają przed wyzwaniem ujawniania tożsamości (coming outu) zarówno przed samymi sobą, jak i przed innymi. To zaś wiąże się z koniecznością zmierzenia się z patologizującym myśleniem o homo-, biseksualności czy transpłciowości. Inaczej mówiąc, każda z tych osób w ciągu swojego życia wielokrotnie pyta samą/samego siebie: „słyszę tak dużo negatywnych opinii o osobach homoseksualnych (biseksualnych, transpłciowych…), czy to znaczy, że jestem kimś gorszym, mniej wartościowym niż inni?”; a także: „czy jeśli zdobędę się na odwagę bycia sobą, nie zostanę odrzucony/odrzucona za to, kim jestem?” oraz: „czy nie spotka mnie coś złego tylko dlatego, że jestem gejem, lesbijką, osobą trans?”.

Zmaganie się z wątpliwościami, zapytywanie o zgodę na bycie sobą, lęk przed agresją i odrzuceniem oznaczają życie w ciągłym stresie. Obawa przed ujawnieniem się może powodować odrzucenie własnej tożsamości, konieczność ukrywania i negowania jej przed sobą i innymi. Osoby LGBTQ+ niemal codziennie podejmują walkę o możliwość bycia sobą w niechętnym (często) otoczeniu.

W życiu lesbijki, geja czy osoby transpłciowej, niezależnie od tego, czy podejmie ona decyzję o ujawnieniu swojej tożsamości czy nie, nigdy nie zniknie więc ta specyficzna odmiana stresu. Badacze, zajmujący się już od lat 60. XX w. kondycją osób należących do mniejszości etnicznych, religijnych czy seksualnych, nazwali go „stresem mniejszościowym”, czyli silnym, chronicznie odczuwanym stresem doświadczanym przez osoby należące do dyskryminowanych i prześladowanych grup społecznych.

Na stres mniejszościowy w przypadku osób LGBTQ+ składa się szereg zjawisk, w tym:

  • niechęć, odrzucenie, a nierzadko także agresja fizyczna i werbalna ze strony najbliższej rodziny, znajomych
  • agresja, przemoc psychiczna i werbalna (wyzywanie, nękanie) ze strony rówieśników w szkole
  • odrzucenie, napiętnowanie przez społeczność religijną i szersze otoczenie społeczne (np. sąsiadów)
  • homofobiczne komentarze w codziennych sytuacjach (w pracy, w szkole, w przestrzeniach publicznych)
  • nieadekwatne, niechętne, pełne uprzedzenia reakcje ze strony pracowników służby zdrowia (czasem także – wciąż, niestety! – ze strony psychologów, psychiatrów czy pedagogów), pracowników policji, urzędników
  • systemowa dyskryminacja osób LGBT (np. brak prawa do zawarcia związku małżeńskiego z partnerem tej samej płci, brak ochrony prawnej przed dyskryminacją i mową nienawiści, bardzo skomplikowany prawnie proces uzgodnienia płci etc.)
  • trudność z akceptacją własnej orientacji psychoseksualnej lub tożsamości płciowej (uwewnętrzniona homo-, bi- i transfobia).

Liczne badania wykazały, że z powodu tych stresogennych zjawisk osoby LGBTQ+ mogą częściej:

  • doświadczać gorszej samooceny
  • podejmować próby samobójcze, okaleczać się
  • nadużywać alkoholu i innych substancji psychoaktywnych
  • cierpieć na stres pourazowy (PTSD) i jego chroniczną odmianę
  • chorować na depresję
  • cierpieć na zaburzenia lękowe.

Bycie „innym_inną” w mało tolerancyjnym społeczeństwie – bycie gejem, lesbijką, osobą transpłciową, a także osobą innego wyznania, innej etniczności czy osobą niepełnosprawną – nie pozostaje więc bez wpływu na samopoczucie danej osoby i jej zdrowie psychiczne.

Z tych powodów praca z osobami LGBTQ+ (i przedstawicielami innych mniejszości) wymaga szczególnej wrażliwości i uważności, a także nieustannego aktualizowania i poszerzania swojej wiedzy w tym obszarze. Zagadnienia związane z pomocą psychologiczną dla osób LGBTQ+ to rozległy i niezwykle istotny temat. Bardzo cenną publikacją, która niedawno ukazała się w języku polskim dzięki Kampanii Przeciw Homofobii, jest między innymi „Podręcznik poradnictwa i psychoterapii osób homoseksualnych i biseksualnych” przygotowany przez APA (Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne).

[fot.: unsplash.com]

Psychoterapia grupowa – dla kogo może być pomocna?

group-experience

Psychoterapia grupowa jest obecnie bardzo potrzebną i popularną, a także bardzo skuteczną formą pomocy psychologicznej. Według metaanaliz (czyli analiz wielu badań i porównywania ich wyników) taka forma terapii jest niekiedy nawet bardziej skuteczna niż psychoterapia indywidualna (taki rezultat osiągnięto w 25% badań, zaś w pozostałych 75% obie formy terapii były równie skuteczne). Korzystać mogą z niej wszystkie osoby, które są skłonne do analizowania swoich relacji z innymi osobami, są gotowe, by mówić o swoich uczuciach i przeżyciach, a także są skłonne do odbierania i udzielania informacji zwrotnych.

Z badań analizowanych przez Irvina Yaloma i Molyna Leszcza (2006) wynika, że psychoterapia grupowa może okazać się bardzo korzystna dla wszystkich osób, które przeżywają rozmaite trudności emocjonalne, cierpią na tzw. objawy nerwicowe, mają trudności w bliskich relacjach, doświadczyły cierpienia w bliskich relacjach (np. nadużycia, przemoc, rodzina dysfunkcyjna), cierpią z powodu lęku czy obniżonego lub chwiejnego poczucia własnej wartości.

W wyjątkowych sytuacjach pacjenci mogą jednak więcej skorzystać z psychoterapii indywidualnej niż z terapii grupowej, np. w przypadku głębokiej depresji i tendencji samobójczych lub w przypadku aktywnego uzależnienia od substancji psychoaktywnych. Psychoterapia grupowa nie jest wskazana w przypadku ostrej, aktywnej psychozy, a także jeśli osoba ma tendencje psychopatyczne. We wszystkich innych sytuacjach, jeśli osoba jest zmotywowana do pracy w grupie, taka terapia najczęściej okazuje się bardzo korzystna.

Więcej o psychoterapii grupowej prowadzonej przeze mnie możesz przeczytać tutaj.

Stany lękowe i depresja

Stany lękowe i depresyjne to jedne z najczęstszych powodów zgłoszenia się na konsultację do psychoterapeuty. Czasem występują jednocześnie, a wtedy stanowią tym większy ciężar dla osoby zmagającej się z tymi objawami. Jak przejawiają się takie stany, co powoduje ich współwystępowanie oraz jaką pomoc proponujemy w gabinetach psychoterapeutyczno-psychiatrycznych w takich sytuacjach?

Lęk jest naturalnym elementem naszego życia – kiedy się czegoś boimy, jest to dla nas ważna informacja, sygnał alarmowy informujący o zagrożeniu. Czasem jednak pojawia się w sytuacjach, które nie powinny – obiektywnie – wzbudzić strachu. Towarzyszy nam wówczas zbyt często i poważnie zakłóca nasze funkcjonowanie.

Nadmiarowe, powodujące dyskomfort stany lękowe przeważnie najpierw objawiają się w ciele, pod postacią dolegliwości somatycznych, np. kołatania serca, bólu w klatce piersiowej, osłabienia, bólu głowy, problemów żołądkowych i jelitowych. Lęki mogą również powodować unikanie lub zaniechanie ważnej aktywności, np. gdy boimy się wyjść do szkoły, pójść na rozmowę o pracę czy umówić się na randkę i w efekcie odczuwanego niepokoju rezygnujemy z aktywności, tracąc coś ważnego dla nas.

Bardzo często bywa też, że lęk towarzyszy depresji. Obniżony nastrój współwystępuje zazwyczaj z lękiem przed kontaktami z innymi ludźmi, powoduje wycofywanie się z relacji i wzmaga lękowe reakcje związane z codziennymi wyzwaniami. Częstym komponentem depresji jest też poczucie winy i niskie poczucie własnej wartości – im poważniejszy stan, tym silniejsze mogą być lęki przed karą, przed ujawnieniem winy, słabości czy gorszości. Lęk w przebiegu depresji powoduje nasilenie się myśli rezygnacyjnych i tzw. ruminacje, czyli obsesyjne myśli dotyczące np. własnej niedoskonałości, grzeszności, bezradności i nieudolności, braku nadziei na poprawę… Depresja ze stanami lękowymi może także stanowić reakcję na chorobę somatyczną. Wówczas źródłem odczuwanego niepokoju są przede wszystkim myśli o śmierci czy niemożność pogodzenia się z utratą zdrowia lub sprawności.

Lęk może stanowić również maskę depresji – objawem najbardziej widocznym jest wówczas rozdrażnienie, niepokój, bezsenność, zamartwianie się, myśli o czekającej katastrofie, nie zaś obniżony nastrój. Pacjent nie mówi wówczas o smutku czy apatii, lecz skarży się przede wszystkim na dolegliwości somatyczne, bezsenność czy natrętne, niechciane myśli i zamartwianie się. Depresja z lękiem współwystępuje bardzo często u osób starszych, ale też u dzieci i nastolatków, u których pierwszym sygnałem depresji bywają lęki społeczne, rozdrażnienie, bóle głowy czy brzucha.

Stany lękowe w przebiegu depresji mogą nasilić myśli samobójcze i zwiększyć ryzyko popełnienia samobójstwa. Między innymi z tego powodu lekarze psychiatrzy uważają, że depresja ze stanami lękowymi to jej najcięższa postać. Z kolei przewlekłą, lecz łagodniejszą postać depresji z towarzyszącymi jej stanami lękowymi i rozdrażnieniem dziś klasyfikuje się jako dystymię.

Jaką pomoc najczęściej proponuje się osobom zmagającym się ze stanami lękowymi i depresyjnymi?

Stany lękowe towarzyszące depresji najczęściej leczy się za pomocą psychoterapii. Jeśli są bardziej nasilone, wówczas zaleca się także farmakoterapię – najczęściej lekarze przepisują wówczas leki przeciwdepresyjne (np. z grupy SSRI, inhibitorów wychwytu zwrotnego serotoniny, które często mają komponent przeciwlękowy). Trzeba jednak pamiętać, że nie wszystkie leki z tej grupy będą dobre w leczeniu depresji z towarzyszącym lękiem, a niektóre mają działanie bardziej „pobudzające” i mogą wzmagać niepokój – dlatego bardzo ważne jest, aby podczas wizyty u specjalisty dokładnie opisać wszystkie objawy.

W przypadku lęków społecznych, objawiających się wzmożonym napięciem, drażliwością lub wycofywaniem się z kontaktów z innymi osobami, pomocna jest też psychoterapia grupowa. Takie poważne trudności, czyli mieszane stany lękowe i depresyjne, często mają podłoże w bliskich relacjach z pierwszymi opiekunami – psychoterapia nakierowana na naprawianie relacji, na rozumienie przyczyn oraz mechanizmów wzmagających lęk i powodujących obniżony nastrój, może okazać się więc szczególnie korzystna. Przy okazji grupa terapeutyczna umożliwia doświadczanie pozytywnych, bliskich relacji oraz stanowi źródło wsparcia także w bieżących problemach.

Ilustracja: David Marcu, unsplash.com

Psychoterapia czy leki?

Podczas pierwszej rozmowy z psychologiem lub psychoterapeutą może się okazać, że pomocna byłaby konsultacja psychiatryczna. Podczas takiej konsultacji lekarz ocenia, na ile przydatne może być zastosowanie leków (np. przeciwdepresyjnych, stabilizujących nastrój, pomagających w zaśnięciu, przeciwlękowych…), a na ile psychoterapia jest wystarczającą metodą pomocy. Warto pamiętać, że stosowanie leków może zalecić jedynie lekarz (np. lekarz rodzinny, choć częściej lekarz psychiatra). To on ocenia także, kiedy korzystna byłaby zmiana dawkowania, a kiedy możliwe jest odstawienie leków. Takich kompetencji nie ma psycholog ani psychoterapeuta.

Może się okazać, że osoba, która np. cierpi na depresję lub chorobę afektywną dwubiegunową, dzięki lekom będzie mogła lepiej wykorzystać pracę z psychoterapeutą. Jej samopoczucie będzie na tyle dobre, że będzie miała siłę, by przychodzić na spotkania, rozmawiać o trudnych przeżyciach i doświadczać mniejszego dyskomfortu podczas spotkań z terapeutą.

Być może niektórzy psychoterapeuci miewają złudne poczucie, że ich metoda jest „najlepsza” i że ich pacjenci mogą poradzić sobie bez leków. Spotkałam się też z przekonaniem, że leki powodują spłycenie przeżywania emocji i z tego powodu mogą zakłócać przebieg psychoterapii. Bardzo ostrożny, początkujący psychoterapeuta może więc obawiać się podjęcia psychoterapii, gdy pacjent jest jednocześnie pod opieką lekarza psychiatry i przyjmuje na stałe leki. Ale czy takie przekonanie na pewno jest dobre w odniesieniu do każdego pacjenta_pacjentki? Z mojej praktyki wynika, że leki najczęściej nie szkodzą w przebiegu psychoterapii, a mogą ją wręcz umożliwiać. O tym, jak ważne jest racjonalne podejście do farmakoterapii przekonałam się kiedyś, gdy zgłosiła się do mnie pacjentka z objawami umiarkowanie nasilonej depresji:

Pacjentka skarżyła się na znaczne pogorszenie samopoczucia w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Powiedziała mi, że od pół roku nie bierze leków przeciwdepresyjnych zalecanych przez lekarza psychiatrę, choć wcześniej jej pomagały i lepiej się po nich czuła. Okazało się, że trafiła wtedy do gabinetu psychoterapeuty, który doradził jej odstawienie leków i pod takim warunkiem podjął się prowadzenia terapii. Pacjentka pod wpływem zalecenia terapeuty odstawiła leki, a następnie poczuła się gorzej. Szybko też porzuciła terapię, bo czuła, że nie ma siły na nią chodzić. Kilka miesięcy później, kiedy zgłosiła się do mnie, porozmawiałyśmy o tej sytuacji i wspólnie doszłyśmy do wniosku, że warto umówić się ponownie na konsultację do lekarza psychiatry, aby mogła (niezależnie od spotkań ze mną) wspólnie z lekarzem zastanowić się nad tym, czy leki nie byłyby jednak pomocne.

Ten przykład pokazał mi, jak ważne jest racjonalne podejście do leków psychiatrycznych. Nierzadko decyzje o rozpoczęciu przyjmowania leków lub o ich odstawieniu nie są oczywiste. Nie zawsze leki są potrzebne, ale czasem bywają bardzo pomocne. Na pewno takiej decyzji nie powinien podejmować psycholog czy psychoterapeuta – kompetencje w sprawie farmakoterapii posiada wyłącznie lekarz.

Moje doświadczenie (także podczas pracy na oddziale szpitalnym) pokazuje, że znacznie lepiej będzie, jeśli zaufamy sobie nawzajem jako specjaliści współdziałający dla dobra naszych pacjentów za pomocą różnych metod. Najczęściej farmakoterapia i psychoterapia nie wykluczają się, a w przypadku cięższych zaburzeń o ostrym przebiegu (jak pokazują liczne metaanalizy badań nad skutecznością psychoterapii) dają lepszy efekt, kiedy są stosowane łącznie. Doświadczony lekarz psychiatra będzie też wiedział, kiedy – jeśli pacjent jest w procesie psychoterapii – można powoli zmniejszać dawkę leku i zmierzać ku rezygnacji z farmakoterapii, a kiedy takie odstawienie leku byłoby zupełnie niewskazane.

Na pytanie zawarte w tytule tego artykułu odpowiedź powinna zatem brzmieć: „Czasem psychoterapia, czasem leki, czasem psychoterapia i leki jednocześnie, ale najczęściej – TO ZALEŻY” 🙂

Zachęcam też do lektury artykułu na temat skuteczności psychoterapii i czynników leczących w psychoterapii.

Zdjęcie: Unsplash.com

Kto potrzebuje psychoterapii?

Do psychoterapeuty osoby zgłaszają się w różnych momentach życiowych i z różnymi kłopotami dotyczącymi przeżyć emocjonalnych, relacji z innymi, zadowolenia z siebie czy szeroko rozumianego dobrostanu psychicznego. Czasami jest to trudność z poradzeniem sobie z dużą, niespodziewaną zmianą, stratą lub innym pojedynczym zdarzeniem (np. traumą związaną ze śmiercią kogoś bliskiego, z rozstaniem itp.). Niekiedy zaś kłopoty zdają się trwać „od zawsze”, regularnie powracają lub pogłębiają się.

W obu tych sytuacjach osoba zgłaszająca się do psychoterapeuty odczuwa cierpienie i dyskomfort. Chciałaby „coś” zmienić w swoim życiu i czuje, że potrzebuje rozmowy ze specjalistą.

Czasami to bliscy poddają pomysł, by zgłosić się do terapeuty, bo martwią się, widząc zmianę w zachowaniu, wyglądzie lub samopoczuciu danej osoby.

We wszystkich tych przypadkach najważniejszym sygnałem jest subiektywnie odczuwane cierpienie osoby i dyskomfort wpływający na ważne obszary życia. Są też pacjenci, którzy nie odczuwają bardzo wyraźnie dyskomfortu, lecz korzystają z psychoterapii przede wszystkim jako możliwości samorozwoju i polepszania jakości życia w różnych obszarach.

Jeśli interesuje Cię ten temat, być może chciałabyś_chciałbyś przeczytać także o tym, jak działa psychoterapia, dla kogo może być pomocna psychoterapia indywidualna, a kto może szczególnie skorzystać z psychoterapii grupowej.

Być może zainteresuje Cię też to, ile czasu może potrwać psychoterapia, a także czym charakteryzuje się psychoterapia psychodynamiczna i psychoterapia grupowo-analityczna.

Zapraszam!

Fot. Unsplash.com